WPROWADZENIE

wtorek, 15 marca 2016

Seniorzy cz.I

Tym razem chciałbym poświęcić kilka słów grupie pielgrzymów uprzywilejowanych, czyli wymagających szczególnej troskiNależą do nich miedzy innymi rodzice odbywający, bądź co bądź, trudną drogę do Santiago, z małymi dziećmi a nawet z niemowlakami. Sam byłem świadkiem jak do schroniska San Javier w Astordze, gdzie pracowałem ponad dwa lata, przyszła matka z półtorarocznym dzieckiem w... plecaku. Jej bagaże podróżowały taksówkąOczywiście zorganizowaliśmy im odpowiednie warunki, jakich wymaga taki mały pielgrzymPodobno pierwszy raz pielgrzymował jak miał pięć miesięcy i był, jak dotąd, najmłodszym pielgrzymem na Camino de Santiago. Tak przynajmniej twierdziła jego matka.
Inną grupą uprzywilejowaną są pielgrzymi chorzy i kalecy, poruszający się o kulach lub na wózkach inwalidzkich. Nigdy nie zapomnę pewnej kobiety, którą poznałem w schronisku "Ave Fenix" w Villafranca del Bierzo. Nie miała nóg i poruszała się na protezach podpierając kulami. Pracowałem wtedy w tym schronisku i dla nas, hospitaleros, jak i dla pozostałych pielgrzymów ta kobieta - być może zabrzmi to patetycznie - była wzorem   całkowitego zawierzenia Świętemu Jakubowi  i przypadkowo poznanym ludziom, bez pomocy których  nie byłaby w stanie pokonać niezwykłej Drogi do Santiago.
Ostatnią taką grupą są seniorzy i to im w szczególności chciałbym poświęcić ten post.


Było to latem dwa tysiące siódmego roku, kilka miesięcy po śmierci mojego ojca.   Wraz z kilkoma poznanymi w drodze pielgrzymami odpoczywaliśmy na skraju leśnej ścieżki, gdzieś pomiędzy Monasterio de Iraxe a Los Arcos. Leżałem na trawie z plecakiem pod głową i opowiadałem swoje przygody z wcześniejszych pielgrzymek, gdy na drodze ukazał się nieznany nam peregrino. Poruszał się wolno, ostrożnie stawiając małe niepewne kroki. Podpierał się dwoma kijami i dźwigał mały plecak. Wyglądał na wiekowego staruszka.
-Buen Camino, Peregrino! Dobrej Drogi, Pielgrzymie! - pozdrowiliśmy go.
- Buen Camino! - odpowiedział pielgrzym.
- Z daleka Pan idzie? - zapytałem próbując nawiązać rozmowę ze staruszkiem.
- Z Monjardin.  A wy skąd?
- Z Estella. Dzisiaj wszyscy wyruszyliśmy z Estella. A na pielgrzymkę z Pamplony - wyjaśniłem.
- Mów za siebie, Vladi, bo my z Marią wyszliśmy z Roncesvalles - obruszył się Giuseppe, młody Włoch, który pielgrzymował ze swoją dziewczyną, Marią. Oboje pochodzili z Peruggi.
- Właśnie, mów za siebie, Vladi - powtórzyła Maria i "puściła mi oko".
- W porządku, już nic nie powiem - odrzekłem z udawaną skruchą. - Odtąd będę milczał jak grób.
- A ja z Saint Jean Pie de Port - wtrącił milczący dotąd Brazylijczyk, którego imienia nie pamiętam.
- Ja również z  Saint Jean Pie de Port - powiedział staruszek. - Idę powoli. Wiek nie pozwala mi biegać po szlaku, tak jak wam, młodym.  
- To ile pan ma lat? - zapytałem.
- Miałeś, Vladi, milczeć jak grób - przypomniała Maria.
- Zatem, ile pan ma lat? - powtórzyłem pytanie ignorując Marię i jej docinki.
- Osiemdziesiąt cztery i czwarty raz idę do Santiago - oznajmił staruszek z nieukrywaną dumą.
- W tym wieku przekraczał pan Pireneje! - zawołałem,  zerwałem się z legowiska i serdecznie uściskałem staruszka. Tacy ludzie ujmują mnie za serce. Ludzie, którzy nie poddają się upływowi czasu i w każdym wieku gotowi są do realizacji swoich marzeń.
- Tylko pozazdrościć zdrowia i kondycji  - pogratulowałem. - Skąd pan pochodzi?
- Z Francji. Jestem Francuzem - wyjaśnił. - No, ale na mnie już czas. Chodzę powoli i muszę się zbierać, żeby na kolację zdążyć do Los Arcos. Miło mi było was poznać - pożegnał się, staruszek i ruszył w drogę wolno szurając butami po suchej, udeptanej ścieżce.
-  Chciałbym mieć taką kondycje, gdy będę w jego wieku - powiedziałem, wpatrując się w zakręt ścieżki, za którym zniknął staruszek.
- A ja bym chciała chociaż dożyć tylu lat - dodała Maria. Brazylijczyk i Giuseppe powstrzymali się od komentarzy. Kwadrans później  założyliśmy plecaki i ruszyliśmy w drogę. Dzień był pogodny i ciepły a niebo błękitne. Wokół rozbrzmiewał śpiew ptaków oraz brzęczenie owadów i pszczół wybierających nektar z kwiatów. Szliśmy żwirowatą ścieżką, pośród pól i lasów. Dobrze było wędrować razem i cieszyć się młodością w taki dzień jak ten. 


ULTREIA!