Pielgrzymi z Polski, nocujący w albergue "San Roce" w Molinaseca, dziwili się, kiedy mój towarzysz i przyjaciel, Matias Elizaldo, z którym pracowałem, wołał na mnie: Baca!
- Czy Ty, jesteś z Zakopanego? - pytali mnie pielgrzymi z Polski.
- Z Zakopanego, to ja nie jestem - odpowiadałem wtedy - ale mam paskudny zwyczaj opowiadania dowcipów o góralach.
Bo mam taki zwyczaj. Przy czym robię to z całą sympatią, jaką darzę mieszkańców Podhala. A tych dowcipów znam mnóstwo i opowiadam przy każdej nadarzającej się okazji, w różnych okolicznościach i miejscach na Camino de Santiago. Największą - wręcz światową sławę, zyskał "Baca, który kota prał". A było to tak:
"Pewnego dnia, grupa turystów wybrała się na wycieczkę w góry. Nad brzegiem potoku ujrzeli bacę, jak pochylony nad wodą kota prał - a prał go dość energicznie, jak pierze się... brudne gacie.
- Baco, kota się nie pierze! - pouczają bacę turyści.
- Pierze się, pierze - odparł baca nie przerywając roboty.
- Mówimy Ci baco, że kota się nie pierze - powtarzają turyści.
- Pierze się, pierze - upierał się baca.
- Rób jak chcesz, baco. Twój kot - rzucili na odchodne turyści i poszli w góry. Po kilku godzinach wracają i widzą, że kot leży martwy nad brzegiem potoku a baca oparty plecami o pień drzewa siedzi i pali fajkę.
- Mówiliśmy Ci baco, że kota się nie pierze! - wołają triumfalnie turyści.